|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
maku
Dołączył: 23 Gru 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 19:45, 15 Maj 2009 Temat postu: Co z wyjazdem na finał Pucharu? |
|
|
Może ktoś coś wie w temacie jak wyżej?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Evertonian
Dołączył: 15 Gru 2007
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 12:25, 16 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
2 osoby od nas jada na bank. jak ktos jest chetny to zapraszam
|
|
Powrót do góry |
|
|
maku
Dołączył: 23 Gru 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 13:01, 16 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
coś wiadomo jak jest z dostępnością biletów bo z przelotem to widzę że nie ma problemu?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Evertonian
Dołączył: 15 Gru 2007
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 14:50, 16 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
jak masz karnet i 3 wyjazdy to masz bilet hehe jak nie to praktycznie nie ma szans
|
|
Powrót do góry |
|
|
maku
Dołączył: 23 Gru 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 15:26, 16 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
tak czyli goło i wesoło, bo nie liczę tych po sześć setek u pośredników.
a tak nawiasem to dla tych z chelsea są o setke taniej, ciekawe dlaczego.
no nic na te do kupienia mnie nie stać, ale dzięki za info.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rav
Administrator
Dołączył: 16 Gru 2007
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 18:41, 16 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
zawsze można się stuknąć piwem w pubie oglądając mecz w londynie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Evertonian
Dołączył: 15 Gru 2007
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 19:56, 16 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
maku napisał: | a tak nawiasem to dla tych z chelsea są o setke taniej, ciekawe dlaczego. |
zapewne dlatego, ze everton ma wieksze cisnienie na ten mecz. dla chelsea to nie jest nic nowego
powinno byc wesolo
|
|
Powrót do góry |
|
|
Evertonian
Dołączył: 15 Gru 2007
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 14:49, 02 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Nasz fanklub ruszyl na podboj Londynu w skromnej sile 2 osob - ja i Rav. zabawa zaczela sie w czwartek wieczorem kiedy odebralem Rava z wroclawskiego dworca kolejowego. natychmiast zaczelismy spozywanie piwa i innych srodkow imagogennych niestety z powodu pogody trzeba bylo sie szybko zawijac do domu, ale i tak pojawilismy sie tam kolo pierwszej w nocy
rano w piatek jedziemy taryfa na lotnisko i po szybkiej odprawie, przystepujemy do konsumpcji przedpoludniowego piwka na luton wysiadamy ok 13, ja od razu uruchamiam telefon probojac sie skontaktowac z moim dilerem biletowym, jednak cisza w sluchawce psula mi weekend do momentu kiedy wreszcie otrzymalem wejsciowki.
z luton cisniemy busem do centum londynu, potem (po lekkich klopotach logistyczo-orientacyjnych) odnajdujemy nasz hostel. zostawiamy rzeczy i postanawiamy od razu kierowac sie ku wembley celem porobienia zdjec. w drodze mijamy biegnacego w koszulce sheffield united gary'ego speeda, choc Rav nie chce sie w tym ze mna zgodzic ja jednak swoje wiem pod stadionem krecilo sie kilka osob w barwach Evertonu ale to byla raczej skromna ilosc i plac swiecil pustkami (ciekawostka - zeby przejsc cale wembley do okola trzeba poswiecic jakies 10-15 minut. kolosalny obiekt widoczny z bardzo duzej odleglosci.). po podziwieniu angielskiego kolosa idziemy do pobliskiego lidla celem zakupu piwa, ktore wypijamy na schodach wembley - mile uczicie saczyc sobie piwko w takim miejscu. po konsumpcji zawijamy sie do hostelu aby wypoczac przed wielkim dniem. w miedzyczasie spotkalismy 2 wesolych kibicow EFC spiewajacych na jednej ze stacji metra
w sobote wstajemy wczesnie rano i w barwach od razu udajemy sie na miasto. najpierw zaliczamy tradycyjne angielskie sniadanko (smazone jajka, kielbaski, boczek i pieczarki, plus tosty i fasolka ) i udajemy sie po napoje do pobliskiego tesco. czestom widujemy duze grupki fanow Evertonu,ktorzy powoli zjezdzaja sie do stolicy. tak jak poprzedniego dnia od razu cisniemy pod stadion, ktory z godzine na godzine zostaje coraz bardziej zalewany przez niebieska armie Evertonians. fanow Chelsea poki co bardzo niewiele (ciekawostka - wszyscy kibice efc w zasiebu naszego wzroku to w 99.9% biali, zas tych ktorych spotykamy w barwach \Chelsea sa czarni badz niepelnosprawni ), jednak stoponiowo i oni sie pojawiaja. nie dochodzi jednak do zadnych awantur ani nawet ich zaczatkwow. pobliski Lidl i mcdonalds przejety przez Everton. kilkaset ludzi pije na parkingu pod tymi obiektami i gra w pilke. w pewnym momencie policjant obrywa futbolowka co wzbudza ogromna radosc wszystkich
w tym czasie dostaje telefon od czlowieka z biletami z miejscowka gdzie moje je odebrac. jednak w ciagu godziny jest ona kilkukrotnie zmieniana wiec Rav ma za zadanie pocisnac do jakiegos pubu, a ja latam jak debil za biletami. w tym momencie nasze drogi rozeszly sie na czas meczu.
po problemach odbieram bilet, ktory okazuje sie byc wejsciowka na sektor chelsea. od razu wchodze na stadion i odnajduje swoje miejsce, lecz olewam je i ide szukac sposobu przedostania sie w poblize naszym. spotykam dwoch polakow (chyba neutrale albo chelsea) ktorzy daja mi namiar na polskiego stewarda ktoremu naswietlam sytuacje i obiecuje cos wykombinowac. ucinam sobie takze pogawedke z dwoma fanami evertonu incognito choc na samym sektorze sporo bylo osob w barwach EFC. (przed meczem widoczni takze kolesie w koszulkach Rangers - zapewne Chelsea i jeden gosc w pasiaku celtiku, zapewne everton)
caly czas stoje na schodach i lece to co jest spiewane na trybunie wschodniej za co zostaje wyciagniety z trubun (dla wlasnego bezpieczenstwa podobno), po lekkiej awanturze zostaje usuniety z sektora. w tym momencie pada bramka - mysle sobie, ze chuj po meczu, a tu sie okazuje ze strzelil saha. nie wiem czy w tym momencie sie cieszylem z gola, czy bylem bardziej wkurwiony ze go niewidzialem. po paru minutach i klotniach z ochrona wchodze na sektor Evertonu.
atmosfera bardzo dobra, choc oczywiscie o dopingu przez 90 minut nie moze byc mowy. samo miejsce - malina. widocznosc lepsza niz w telewizji, gadam w przerwie z dwoma kibicami evertonu (oczywiscie pelne zdziwienie po tym jak powiedzialem skad jestem) jednak ciezko mi bylo ich zrozumiec ze wzgledu na charakterystyczny akcent. na stadionie duzo flag w tym fana "russian toffees" oraz jakiejs ekipy z grecji, argentyny badz urugwaju - alkohol dal sie we znaki i nie potrafilem rozroznic tej flagi mecz na boisku bardzo dobry, mimo niekorzystnego wyniku. wydawalo mi sie ze u nas najlepszy Neville. po koncowym gwizdku pilkarze dostaja owacje na stojaco za fantastyczna postawe w calych rozgrywkach i sezonie, choc i na gre w finale nie ma co narzekac. zostaje jeszcze na trybunach aby obejrzec bardzo fajna ceremonie wreczenia pucharu chelsea.
po meczu Londynczycy swietuja w calym miescie, ale fani Evertonu tez nie sa specjalnie przygnebieni mimo porazki.
po problemach zwiazanymi z korkami i innymi niedogodnosciami logistycznymi spotykam sie z ravem w naszym hostelu ok 19-20. idziemy do pubu na piwo, a potem do tesco po zakup tego samego i spozywamy je na krawezniku w jakiejs uliczce mijamy po drodze wielu fanow EFC ktorzy okupuja puby (podobnie jak swietujaca chelsea). Rav proboje przestraszyc idacych na balety Pakistanczykow (czy innych ciapatych hehe) okrzykiem "who are ya?" - nie wydali sie byc poruszeni odbieramy rzeczy z hostelu i jedziemy na austobus ktory ma nas zabrac odpowiednio na stansted i luton.
po dotarciu na lotnisko ide spac, a rano przed odprawa dochodze do przygnebiajacego wniosku, iz zgubilem gdzies dowod osobisty, przez co musialem zostac 3 dni dluzej oczekujac na to az rodzinka wysle mi paszport. jutro rano mam nadzieje zameldowac sie w domu we wroclawiu ale jak bedzie to sie okaze
mimo porazki i wysokich (zwlaszcza moich) kosztow, wyjazd byl super i absolutnie nie zaluje. z tego co wiem podobne odczucia ma Rav, ale niech on sam napisze
mam nadzieje ze w nastepnym sezonie pojedzie nas wiecej! skoro polscy fani celtiku, lfc, mu, chelsea czy newcastle moga latac tam kilka razy w roku to my mozemy tym bardziej!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rav
Administrator
Dołączył: 16 Gru 2007
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 19:50, 02 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Jasna sprawa, że jestem w pełni zadowolony z wyjazdu
Jako, że Ev już opisał większość szczegółów naszej eskapady, ja ograniczę się tylko do pobytu w pubie, powrotu do hostelu i powrotu do domu.
Po tym jak Ev uciekł szukać biletów, ja rozpocząłem poszukiwania jakiegoś miejsca do obejrzenia meczu i wypicia piwa. Nastawiałem się na jakąś darmową miejscówkę, ale nie znalazłem w pobliżu nic specjalnego, więc wbiłem do Sports Bar mieszczącego się na Wembley Park (na przeciwko stadionu), co kosztowało mnie 5 funtów (koleś, który wchodził kilka chwil po mnie płacił już 10, hehe ).
O ile przy wejściu kręciło się kilku gości z Chelsea, to w środku gościł już sam Everton (chociaż jak się dowiedziałem, normalnie jest to pub zajmowany przez Chelsea). Możliwości do oglądania meczu było kilka. Kilkanaście osób siedziało w środku pubu, ale prawdziwy młyn miał miejsce na zewnątrz, gdzie pod namiotem ustawiony był bar i 4 telebimy. Na oko można było stwierdzić około 200 osób, więc wynik bardzo ładny. Piwo od samego początku lało się litrami, oczywiście ja też nie omieszkałem skosztować.
Przed pierwszym gwizdkiem zaczęły się śpiewy, ale jeszcze dość nieśmiałe. Podczas przedstawienia zespołów najbardziej wygwizdywani Cole i Terry (później oberwało się też Abramowiczowi jak go pokazali w tv ). Jedyna 'napinka' () jaką słyszałem to 'you're russian football club', czy coś takiego.
Chociaż nie byłem z Evertonianem na stadionie to też nie widziałem gola Sahy . W momencie strzału chyba wiązałem buta, a chwile później zostałem oblany piwem i wszyscy zaczęliśmy szaleć . Od tego momentu młyn na dobre się rozkręcił. Jak to w Anglii bywa po zdobyciu prowadzenia wszyscy wstali i zaczęły się śpiewy. Repertuar raczej standardowy (it's a grand old team to play for', 'everton, everton, everton, everton... ', 'we're on the march with moyse's army','stand up if you love the blues', itd...), ale prowadzony bardzo dobrze. Niestety było tak tylko do wyrównania, ale tego raczej można było się spodziewać. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to przedział wiekowy, byli wszyscy od dzieci do starców i babć!
Zdecydowanie najlepszą rzeczą było jednak odśpiewanie 'Yobo! Yobo! Yobo!' w kierunku jedynego czarnoskórego w pubie. Podczas tego murzynek wstał i zaczął jakąś dziwnie podskakiwać, klaskać i cieszyć się, także śmiechu było co nie miara . Tym bardziej, że z każdym kolejnym piwem czarny koleżka wyraźnie się rozkręcał i pod koniec zaczął nawet sam rozkręcać doping!
Ogólnie atmosfera siadła po 2 golu dla Chelsea. Wtedy śpiewali już tylko nieliczni albo konkretnie najebani i w zasadzie jedyne co jest warte wzmianki to śpiewanie 'stand if you still believe', a i tak większość miała to w dupie i nie wierzyła
Na pewno jednak opłacało się wydać te 5 funtów po to aby poczuć zabawę w brytyjskim stylu, czyli full browaru i ogólna radość, której nie zmąciła nawet porażka
Pub opuściłem tuż po końcowym gwizdku by uniknąć większego zamiesznia, co i tak mi się nie udało, bo do hostelu wracałem jakieś 2 godziny . Najpierw poszukiwałem metra do którego ciężko było się przebić (w międzyczasie przez policje popierdoliłem stacje i musiałem płacić 5 funtów za wyjście z niej! ). Gdy już mi się to udało, to mało co nie umarłem w wagonie. Ludzi napchane pod sufit, aw środku chyba 60 stopni. Kiedy się już nieco przerzedziło pogadałem z kilkoma kolesiami z Chelsea, a po przesiadce wracałem z fanem EFC o 40-letnim stażu! Pogadaliśmy o klubie, powkręcałem mu co nieco o naszej stronie i fanklubie, a na koniec wyraziliśmy nadzieje, że spotkamy się jeszcze kiedyś w Polsce albo na Goodison . W drodze powrotnej Evertonu było już coraz mniej, ale kolesie z Chelsea nie patrzyli się na mnie zbytnio krzywo (kilku kolesi naprawdę w porządku, tylko jednemu murzynowi źle z oczu patrzyło ) i w spokoju dobiłem do hostelu. Tam poczekałem chwile na Ev'a i ruszyliśmy na browar, co napisane jest powyżej.
Lekkie wkurwienie przyszło podczas oczekiwania na busa na lotnisko, który miał przyjechać o 00:50, ale się nie zatrzymał i na lotnisko wyjechałem grubo po 1 w nocy. Na stansted spotkałem jednego fana EFC z którym zresztą wracałem do Berlina.
Podsumowując, wyjazd bardzo udany i na pewno godny wydanych pieniędzy. Mam nadzieję, że następnym razem pojedziemy w większej liczbie i zabawa będzie jeszcze lepsza!
W dwóch słowach: było zajebiście!
PS jak coś mi sie przypomni to dopisze
PS2 po głebszych oględzinach mordy gary'ego speeda stwierdzam, że to jednak mógł być on
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|